Z cyklu "Zamyślenia (nie tylko) misyjne"
Nie prowadzę rankingu książek nielubianych. Ale gdybym prowadził, na pierwszym miejscu znalazły by się książki Lewis’a Carrola o Alicji wędrującej po krainie czarów i po drugiej stronie lustra. Nie dlatego, że są źle napisane czy nudne. Denerwowało mnie samo istnienie tak realnie opisanych światów, krainy czarów i tej drugiej strony. Niepokojących, na swój sposób rzeczywistych, wyczerpujących. Jakby mało było problemów po tej stronie lustra, bez żadnych czarów.
Dlaczego przywołuję nielubiane książki? Może dlatego, że czasem, kiedy się czesze tą naszą rzeczywistość, okiem, uchem czy obecnością – można zauważyć, że rozkwita wśród nas zamiłowanie do tworzenia światów bliskich temu, co tworzył wspomniany Lewis Carrol. I nie mam na myśli tylko naszego podwórka, choć ono najbliższe. Ale i wychodząc przez furtkę do tak zwanego szerokiego świata zmienia się miejscami niewiele.
Do stworzenia takich alternatywnych światów potrzebny jest swego rodzaju talent, ale przede wszystkim czas. No i czytelnicy, ewentualnie słuchacze lub widzowie. Jeśli narracja będzie wartka, scenariusz obfitujący w zwroty akcji, a bohaterowie możliwie bliscy, można w takim świecie zniknąć na długo. Dodam tylko, że ze szkodą dla tego wszystkiego, co pozostaje po tej stronie lustra. Trzeba zadać sobie pytanie, czy jesteśmy miłośnikami literatury faktu, czy skłaniamy się raczej ku szerokiemu nurtowi fantasy. To pierwsze powstaje wtedy, kiedy człowiek coś przeżył, czemuś się poświęcił, kogoś spotkał. To drugie niestety nie ma z życiem wiele wspólnego, choć wciąga.
Pewnie każdy czytający te słowa może z pamięci przywołać przykłady takich krain po drugiej stronie lustra, po których wędrował. Czy to jako widz, słuchacz, czy to może jako zaangażowany twórca. Może we wspólnocie, może w rodzinie, wśród ludzi z którymi pracuje. Wymyślone problemy, oderwane od podłogi narracje, malowanie rzeczywistości w barwach, których nie znają palety najwybitniejszych malarzy. To bywa wygodne. Kraina po drugiej stronie lustra bywa łatwiejsza do okiełznania niż to, co się w lustrze odbija. Po tej stronie lustra bywa, że leżą odłogiem problemy realne, konkretne wyzwania i wezwania.
We wspólnocie łatwiej jest zmotywować się do tego, żeby w lustrze się przejrzeć, poprawić przed wyjściem z domu, znaleźć wszystkie paprochy i poprzecierane miejsca. Łatwiej oprzeć się pokusie, żeby zanurzyć się w świecie skrywającym się po drugiej stronie lustra.
Maciej Baron SVD