Czytelnia

O świecie w kontekście misji

Tajemnica kapitału
Misay, Zair, 1989 r. (fot. Jacek Gniadek SVD)

Tajemnica kapitału

Z cyklu "Zamyślenia (nie tylko) misyjne"

Dom nie służy tylko do mieszkania, a pole do uprawy kukurydzy. Rzeczy, które posiadamy mają wiele funkcji. Podobnie żywy i działający człowiek z konieczności łączy w sobie różne funkcje. Jest on nie tylko konsumentem, ale także przedsiębiorcą, kapitalistą i pracownikiem, jednocześnie. 

Kiedy o. Andrzej Pietrzak SVD, wykładowca na KUL-u, poprosił mnie w ubiegłym roku o przygotowanie wykładu na konferencję naukową z okazji 100-lecia ogłoszenia Listu apostolskiego „Maximum illud”, nie potrzebowałem wiele czasu na sformułowanie tematu. Celem konferencji było zwrócenie uwagi na związek pomiędzy misjologią, a innymi nurtami teologii i dziedzinami wiedzy. Od raz w mojej głowie pojawiło się pytanie: Jak to możliwe, że np. Demokratyczna Republika Konga, w której jest prawie połowa katolików, jest jednym z najbiedniejszych krajów na świecie? Gdzie popełniono błąd?

Afrykańskie doświadczenie

Nauka społeczna jest integralną częścią posługi ewangelizacyjnej Kościoła. Uczyłem się o tym od mojego pierwszego wyjazdu do Afryki. W 1988 r. pojechałem do ówczesnego Zairu na OTP [ang. Overseas Training Programme, czyli 2 lub 3-letnie praktyki misyjne dla werbistowskich kleryków - przyp red.]. Razem z głoszeniem Dobrej Nowiny misjonarze starali się pomagać miejscowej ludności w ich ekonomicznym rozwoju. Francuskie słowo „développement” (rozwój) odmieniali przez wszystkie przypadki. Obserwowałem moich współbraci, by przygotować się do przyszłej pracy misyjnej w Afryce.

Moim pierwszym proboszczem na misjach był o. Silverio Maurutto SVD. Po wakacjach spędzonych we Włoszech, przywiózł pieniądze na projekty pomocowe dla parafii w Misay w diecezji Kenge. Jednym z jego pomysłów był zakup pięćdziesięciu par kóz domowych, by rozprowadzić je wśród parafian. Proboszcz był przekonany, że kozy wkrótce rozmnożą się i cała wioska będzie miała nieograniczony i tani dostęp do zwierzęcego białka, by urozmaić swoja dietę opartą głównie na manioku. Po trzech miesiącach zrobiliśmy ewaluację projektu. Okazało się, że tylko jedna rodzina na pięćdziesiąt zachowała parę kóz z myślą o ich dalszej hodowli. Reszta je po prostu zjadła. Było dokładnie tak, jak przewidziałem.

Własność prywatna

Nauczony tym doświadczeniem nie dałem się w przyszłości nabierać na podobne projekty. W 2010 r. pojechałem do Zambii, gdzie rozpocząłem pracę na parafii w Lindzie, biednej dzielnicy na obrzeżach Lusaki. Zaraz na początku przyszła do mnie delegacja z miejscowej szkoły społecznej. Była to szkoła dofinansowywana przez siostry z Irlandii, które już nie pracowały w Lindzie, a prowadzona przez lokalną wspólnotę. Trudno było mi zrozumieć, kto był jej właścicielem. Duża grupa dzieci nie zdawała końcowych egzaminów. Odmówiłem i zacząłem budować szkołę prywatną.

Święty Jan Paweł II (+2005) nauczał w encyklice „Centesimus annus” (1991), że człowiek pozbawiony czegoś, co mógłby nazwać swoim, nie potrafi odnaleźć swojej godności. W społecznym nauczaniu Kościoła jednym z głównych argumentów za własnością prywatną jest to, że jest ona istotna dla utrzymania i ochrony rodziny. Prócz tego własność prywatna jest jeszcze czynnikiem kalkulacji ekonomicznej, ale to wymaga stworzenia odpowiedniego systemu prawnego, by gromadzić i wymieniać prawa własności.

Nowy paradygmat

Peruwiański ekonomista, Hernando de Soto, w swojej książce „Tajemnica kapitału” (Warszawa 2002), dowodzi, że biedni tego świata posiadają majątek, który wystarczyłby do stworzenia sprawnego systemu wolnej przedsiębiorczości, ale nie potrafią zamienić swoich zasobów w kapitał. Ludziom w krajach rozwijających się brakuje własności. Na przeszkodzie stoi brak odpowiednich i prostych instrumentów prawnych. H. de Soto na przedmieściach Limy próbował kiedyś zarejestrować mały zakład krawiecki zatrudniający jednego pracownika. Zajęło mu to 289 dni i kosztowało 1231 dolarów, czyli równowartość trzydziestu płac minimalnych. Podobnie jest w innych krajach rozwijających się.

Potencjał gospodarczy tkwi w ludziach bez względu na szerokość geograficzną. Nie potrzeba im pomagać. Jednym z celów wspomnianej konferencji była zmiana paradygmatów rozumienia misji i działań misyjnych. Misjonarze muszą zacząć w pozytywny sposób mówić o własności prywatnej i zysku. To pozwoli krajom rozwijającym się na stworzenie mechanizmów, dzięki którym ich gospodarki będą rosnąć i piąć się ku bogactwu.

Jacek Gniadek SVD
Za: Komunikaty SVD; zob też: www.jacekgniadek.com