Dnia 29 stycznia 2018 roku, grupą studentów i wykładowców Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, wyruszyliśmy w trwającą ponad trzy tygodnie podróż do Indii. Podczas naszej wyprawy mieliśmy okazję odkrywać kulturę zupełnie odmienną od naszej.
W pierwszym tygodniu mogliśmy zapoznać się z życiem codziennym ludzi dotkniętych skrajnym ubóstwem. Zobaczyć jak w tym kraju działają organizacje pozarządowe. Ich głównymi zadaniami jest wspieranie dzieci i młodzieży w edukacji i rozwoju, zapewnianie nowych miejsc pracy, która skutkuje usamodzielnieniem podopiecznych, a także kultywowanie tradycji i kultury lokalnej. W każdym z tych miejsc byliśmy serdecznie witani – tańcem, śpiewem i kwiatami.
W drugim tygodniu udaliśmy się do Puri. Tam, do obchodów jubileuszowych, przygotowywały się już delegacje Ojców Werbistów, z biskupem Jerzym Mazurem, przedstawiciele rodziny i przyjaciele o. Mariana. Następnego dnia po przyjeździe – w czwartek, udaliśmy się do szkoły, w której dzieci z wielkim zaangażowaniem ćwiczyły program sobotnich centralnych uroczystości. W trakcie próby tańca wszystkie ruchy na scenie wykonywały z wielkim zapałem i radością, a gdy miały chwilę przerwy przybiegały, by spędzić z nami trochę czasu – pograć, porozmawiać, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia. Na ich twarzach malowało się czyste szczęście, jakim każde dziecko powinno emanować. Mieszkańcy kolonii trędowatych przywitali nas szerokimi uśmiechami. W szpitalu odwiedziliśmy pacjentów, którzy przebywali na badaniach oraz leczyli rany powodowane trądem. Na każdym kroku mogliśmy obserwować dzieła, których przez lata dokonywał o. Marian – kolonia trędowatych, szpital, kuchnia miłosierdzia, szkoła i internat dla dzieci, Ishopath Ashram – centrum duchowości św. Arnolda Janssena, gdzie każdy z nas czuł się jak w domu.
W mojej głowie wciąż rodziło się pytanie – jak to jest wszystko możliwe? Jak jeden człowiek, ksiądz katolicki, misjonarz, mógł wybudować kościół w mieście, w którym znajduje się jedna z najważniejszych hinduistycznych świątyń? Jak wiele miłości i dobra trzeba mieć w sobie, by wyciągnąć rękę do tych, którzy zostali odrzuceni przez swoje własne rodziny i traktowani byli jak nietykalni?
Sobotnie uroczystości rozpoczęliśmy Mszą świętą. Sprawowana ona była w kaplicy, w której zazwyczaj odprawiał ją również o. Marian. W śpiew „Barki” włączył się o. Kurian, który w ostatnim okresie, pomagał naszemu rodakowi. W trakcie uroczystości, na terenie kolonii, odsłonięte zostały dwie pamiątkowe tablice. A wszystko to przy akompaniamencie przepięknej muzyki i gremialnych śpiewów. Kolejnym punktem sobotnich wydarzeń była prezentacja nowego pomnika, a także otwarcie muzeum o. Mariana w domu, w którym mieszkał.
Puri, miejsce uroczystości jubileuszowych (fot. A. M. Jabłuszewska)
Poza delegacją z Polski, na wszystkich wydarzeniach, obecni byli dobroczyńcy ze Szwajcarii, Australii i licznych części Indii, podopieczni o. Mariana. Wszyscy zjawili się, by uczcić pamięć niesamowitego człowieka, misjonarza, Polaka.
Podczas wieczornych uroczystości centralnych, wśród gości honorowych, obecny był również Ambasador Polski w Indiach – pan Adam Burakowski. Z jego rąk podziękowania odbierali dobroczyńcy, ale także współpracownicy o. Mariana – lekarze, prawnicy, siostry zakonne, pracownicy. Otrzymanie tego wyróżnienia największą radość sprawiło woźnemu, który od lat pracuje w szkole. Za każdym razem wita on spotykanych Polaków pięknym „Dzień dobry”. Tego wieczoru wiele osób zabierało głos. Mówili jakie były początki ich współpracy z misjonarzem, dzielili się swoimi wspomnieniami. Mi najbardziej w pamięci zapadły słowa Barbary Das – aktorki, która również została dotknięta przez trąd, a którą o. Marian zatrudnił w swojej szkole. Powiedziała ona: “Bapa, we love You and miss You every single day”! “Tato (bo tak zwykli nazywać o. Mariana), kochamy Cię i tęsknimy za Tobą każdego dnia”. Po części oficjalnej przyszła również kolej na występy dzieci. W barwnych strojach, w scenerii, która zmieniła szkolny dziedziniec w zupełnie inne miejsce, prezentowały się niesamowicie. Sobotnia uroczystość zakończyła się projekcją najnowszego filmu przedstawiającego życie i pracę Ojca trędowatych. Film ten ogromnie poruszył wszystkich zebranych.
Uroczystej niedzielnej Mszy, kończącej obchody, przewodniczył arcybiskup John Barwa SVD. Na zakończenie wypowiedział słowa: „Celebrując szóstą Niedzielę Zwykłą, niedzielę chorych, setną rocznicę urodzin o. Mariana Żelazka, ogłaszamy rozpoczęcie Jego procesu kanonizacyjnego”. Niesamowita radość zapanowała w całym kościele, na twarzach wszystkich zebranych zagościły uśmiechy, a w oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Po Eucharystii biskup Mazur powiedział, że praca o. Mariana to miłość i zaufanie, bo przez swoje dzieła pokazywał miłość i głosił Ewangelię. O. Kisala wspomniał, że cieszą się nie tylko polska i indyjska prowincja Zgromadzenia Słowa Bożego, ale cieszy się całe zgromadzenie. Podkreślił, że dzięki misyjnemu zaangażowaniu o. Mariana na misjach obecnie pracuje prawie 300 werbistów z Indii. Arcybiskup John Barwa dodał: „Teraz zaczyna się nasza praca i trzeba się dużo modlić za ten proces. Nie ja sam, ale my wszyscy musimy się modlić”.
Udział w tych wydarzeniach utwierdził mnie w przekonaniu o wyjątkowości i poświęceniu o. Mariana. Uświadomił mi, jak wielkie szczęście mnie kiedyś spotkało, iż mogłam go osobiście spotkać. Było to w trakcie uroczystości w chludowskiej szkole, do której chodziłam. A później, gdy każdego ranka, patrzył na mnie ze swego portretu na hallu szkolnym. Pobyt w Puri pokazał także, jak ogromny jest zasięg działalności o. Mariana. Zmiany dokonywały się nie tylko na terenie Puri, ale wszędzie tam, gdzie później dotarli Jego następcy. Jednym z nich, choć działającym na miejscu, jest o. Baptist. Dla mnie był on organizatorem całego przedsięwzięcia, który cały czas, spod sceny, gdzieś z boku, kontrolował sytuację. Dbał o to, by każdy z przybyłych gości, czuł się dobrze, ale także o to, by w całym przepychu zaistniałej sytuacji, nie zatracić ducha działań i charyzmatu miejsca, w którym się znajdowaliśmy.
Przed wylotem z kraju rozpoczęliśmy zbiórkę pieniędzy na budowę nowego domu dla trędowatych w Puri. Po powrocie okazało się, że udało się zebrać całą kwotę i to z nawiązką. To tylko potwierdza słowa o. Mariana, które towarzyszą mi na każdym kroku: „Nie jest trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”. Za to Ci Ojcze Marianie dziękuję.
Anna Maria Jabłuszewska
Za: Komunikaty SVD