Na mojej misji w Murindó nad rzeką Atrató niewiele się zmienia. W maju 2024 roku, kilka tygodni przed moim wyjazdem na urlop w Polsce, grupa paramilitarna zabiła młodego chłopaka, który im czymś zaszedł za skórę. Już w lipcu tego roku, podczas zjazdu misjonarzy w Pieniężnie, dzwonił do mnie mój wikary i poinformował, że przyszedł do nas na plebanię znajomy prosząc o pomoc w uratowaniu życia jego wujka, któremu ta sama grupa paramilitarna groziła śmiercią, bo nie spodobały im się jakieś jego komentarze. Smutne, że dla tych ludzi, zbrodniarzy, jedynym sposobem, gdy coś nie jest po myśli ich przełożonych, jest pozbawienie ludzi życia. Nie ma refleksji czy dialogu!
Tak więc nawet będąc w Polsce musiałem ruszyć kontakty z Czerwonym Krzyżem i innymi organizacjami w Kolumbii, aby ocalić kolejne życie. To już jakby chleb codzienny naszej posługi misyjnej tutaj. Gdy byli tu jeszcze partyzanci z FARC mówili, że dzięki posłudze misjonarzy naszej diecezji udało się uratować wiele żyć, bo ktoś reagował na czas. Tak więc i na urlopie w Polsce czułem się obecny tutaj dzięki kontaktowi z moim wikarym i ekipą. Zawsze jest to ważne, no i odpowiedzialność na dystans dziś jest możliwa.
O. MIchał Radomski SVD podczas eucharystii w Sina w Peru (fot. archiwum autora)
Pod koniec urlopu w Polsce zadzwonił do mnie prowincjał werbistów w Kolumbii oznajmując mi, że po powrocie do Bogoty czeka mnie zadanie wyznaczone przez przełożonych tutejszej werbistowskiej strefy. Chodziło o to, bym poleciał w październiku na dwa tygodnie do Peru. Tam, w prałaturze Huancané, w regionie Puno na północ od jeziora Titicaca, miałbym zrobić rozpoznanie dla nowej misji Zgromadzenia Słowa Bożego. Jak do tej pory werbiści są w krajach ościennych, ale w Peru nie pracujemy. Było już kilka prób podjęcia misji w kraju Inków, ale dopiero teraz będzie okazja.
Nasza dwutygodniowa ekspedycja wraz z o. Jorge Calderonem SVD, którego znam jeszcze z okresu jego studiów jako kleryka w Bogocie, a który obecnie pracuje w Guayaquil w Ekwadorze, była wspaniałym doświadczeniem. Zostaliśmy wspaniale przyjęci przez biskupa Giovanniego Cefai MSSP, maltańskiego misjonarza w Peru, który w 2019 r. został wyznaczony do prowadzenia tej młodej i pięknej prałatury terytorialnej w Huancané.
Miasto z katedrą położone jest na 3840 m n.p.m, ale ma też parafie w Ananea na 4600 m n.p.m., która obejmuje najwyżej położoną zamieszkaną wioskę jaką jest kopalnia złota Rinconada (5100 m.n.p.m.) z kaplicą 300 metrów wyżej. Po tych wysokościach ostatnim etapem była strefa prowincji Sandia, gdzie od końca przyszłego roku werbiści podejmą pracę w trzech parafiach, tym samym rozpoczynając kolejny rozdział Zgromadzenia na 150-lecie istnienia.
Przyszła misja werbistów w San Juan de Oro w Peru (fot. archiwum autora)
Niedziela Misyjna (20 października 2024) oraz kolejna w katedrze Huancané i później w Taraco, dała mi sposobność wielogodzinnej spowiedzi dużej grupy Indian. To piękne doświadczenie wspominam i noszę głęboko w sercu. W Taraco posługuje wśród Indian Aymara ks. Percy Rojas, wikariusz generalny prałatury.
Po powrocie do Bogoty na nowo wpadłem w wir wyzwań. Najpierw był ingres naszego nowego biskupa diecezji Quibdó, pierwszego w historii Afrokolumbijczyka. Potem udało się go jeszcze lepiej poznać w listopadzie, w związku z bierzmowaniem, jak i w marcu 2025 roku podczas wizyty pastoralnej w mojej parafii.
W 2024 r. moja misja w Murindó rozrosła mi się o dwie nowe wioski Indian Embera Katío, a w 2025 roku doszła kolejna. Dzisiaj mam już do odwiedzenia i posługi sakramentalnej 14 wiosek Indian, 6 wiosek Afrokolumbijczyków i 6 wiosek Metysów. Do tego pojawiają się dodatkowe problemy - kłopoty z prądem, które bardzo nas ograniczają oraz już trzecia powódź i to największa. To też nie pozwala nam na rozwinięcie kilku zaplanowanych projektów. Nie wspominam już o ogólnej sytuacji w Kolumbii, gdzie wojna domowa zbiera ogromne żniwo. Walki pomiędzy partyzantami w regionie Catatumbo przy granicy z Wenezuelą doprowadziły do masowej ucieczki ludności. Region Cauca, na południe od Cali, oraz Popayan są wiecznie atakowane przez wojsko i policjantów. Już wszystko tu ogarnia wojna. Trudno to na bieżąco oglądać, omawiać. Tylko modlitwa o pokój nam pozostała! Nadzieja zawsze się tli!
Ostatnio prezydent Petro zaproponował podjęcie rozmów pokojowych w Watykanie. Liczy na wsparcie Ojca Świętego Leona XIV, który jako misjonarz w sąsiednim Peru pamięta czasy Świetlistego Szlaku, czyli organizacji terrorystycznej działającej jak partyzanci ELN w Kolumbii. Może ta inicjatywa przyniesie owoce, o jakie prosi tej kraj. Pokój zawsze jest możliwy!
Michał Radomski SVD
Murindó, Kolumbia
Wizyta w Pampa Grande w Peru (fot. archiwum autora)