Jedną z bardziej wyjątkowych misji, prowadzonych przez werbistów w Regii Ural, jest parafia w mieście Czyta. To stolica Zabajkalskiego Kraju w azjatyckiej części Rosji. „Nie, to nie jest Syberia” – podkreślają tutejsi mieszkańcy.
Syberia sięga od Uralu po jezioro Bajkał. Jego zaś wschodnie wybrzeże należy do Buriacji, a dalej rozciąga się właśnie Zabajkalski Kraj i Daleki Wschód, u brzegów oceanu.
Zanim nastała era samolotów, samo dotarcie do Czyty było sporym wyzwaniem. Jeśli przelot z Moskwy trwa „zaledwie” 7 godzin, to podróż koleją transsyberyjską zajmuje 4 doby, jako że do pokonania mamy ponad 6 tysięcy kilometrów. Jeszcze 3 tysiące i kolejnych parę dni w pociągu i wysiadamy we Władywostoku – po „tamtej” stronie Rosji.
Choć obszarowo zdecydowanie większe niż Polska, Zabajkale zamieszkiwane jest zaledwie przez nieco ponad milion ludzi, przy czym prawie jedna trzecia z nich żyje w samej Czycie. Bezkresne przestrzenie, z lekka pofałdowane i poprzecinane korytami rzek, dziewicza przyroda z lasami i jeziorami, wspaniałe krajobrazy, słoneczna pogoda prawie okrągły rok i nieodkryte do końca złoża – to główne bogactwa tych ziem.
By się nimi cieszyć, trzeba się zmagać z mało przyjaznym klimatem. Lato, choć i ciepłe, trwa bardzo krótko. Za to zimy są tu wyjątkowo długie, mroźne i prawie bezśnieżne. Uczucie chłodu potęguje porywisty wiatr, zwłaszcza, gdy termometr za oknem wskazuje 30 stopni poniżej zera. Zimowa aura utrzymuje się do końca kwietnia, a przymrozki bywają i latem. Z początkiem września rusza długi sezon grzewczy.
Co ciekawe, głównym paliwem jest tu wciąż węgiel kamienny, a nie gaz, gdyż mimo tego, że Rosja jest potęgą gazową, wiele rejonów – w tym i sama Czyta – nie jest jak dotąd zgazyfikowana. Miasto jest więc często spowite duszącym smogiem, a mieszkańcy skarżą się na różne dolegliwości oddechowe.
Pogoda nigdy nie była straszna rdzennym mieszkańcom tych terenów, Buriatom i Ewenkom, których wcześniej nazywano Tunguzami. Niektórzy z nich, z dala od skupisk miejskich, po dziś dzień prowadzą koczowniczy tryb życia, trudniąc się hodowlą reniferów, łowiectwem zwierząt futerkowych i rybołówstwem.
Począwszy od XVII wieku, wraz z rozwojem osadnictwa kozackiego, Buriaci i Ewenkowie stopniowo ustępowali miejsca innym nacjom, napływającym zwłaszcza z kierunków zachodnich. W znacznej mierze byli to zesłańcy, skierowani do prac przymusowych w koloniach katorżniczych.
Najgorszą sławą w Zabajkalu cieszyła się katorga w Nerczyńsku, opodal rosyjsko-chińskiej granicy. W kopalniach złota, srebra i rud ołowiu, w ekstremalnie trudnych warunkach, przykuci do taczek ciężko pracowali tu także i polscy zesłańcy. Wśród nich byli konfederaci barscy, uczestnicy powstania kościuszkowskiego 1794 r., a w XIX wieku uczestnicy powstania listopadowego 1830 r. i powstania styczniowego 1863 r. I choć po wybuchu Rewolucji Bolszewickiej 1917 r. nerczyńska katorga została oficjalnie zamknięta, to jednak napływ zesłańców z różnych części kraju nie malał. Już w 1918 r. wprowadzono nowe formy terroru i przymusowej pracy, które przeszły do historii pod nazwą gułagów. System ten został oficjalnie rozwiązany w 1960 r., ale ostatnich więźniów gułagi „wypuściły” dopiero w 1987 r.
Mówiąc o katolikach na tych terenach nie można pominąć i tych, którzy w XIX i XX wieku przyjeżdżali tu z własnej woli, jako dobrowolni ochotnicy – chłopi, robotnicy, inteligenci w poszukiwaniu pracy i lepszego miejsca do życia. Nic więc dziwnego, że – jak podają oficjalne statystyki – Zabajkalski Kraj zamieszkuje obecnie 120 różnych narodowości i grup społecznych. Wśród nich są wyznawcy prawosławia, ale i buddyzmu – jak choćby Buriaci – czy też innych religii, częstokroć będących mozaiką chrześcijaństwa i własnych wierzeń. Z dala od cywilizacji, dużą popularnością wciąż jeszcze cieszy się szamanizm, animizm czy kult przyrody, należące do najstarszej warstwy wierzeń ludów Wschodniej Syberii i Zabajakala.
Na tym tle, wspólnota katolicka wygląda doprawdy jak „małe stado”. W Czycie - jedynej parafii na tym terenie - zbiera się około 200 wiernych. Wielu z nich to potomkowie Polaków, Niemców, Ukraińców czy Białorusinów. Przychodzą także Rosjanie, a i pojawiają się nowe twarze, zdecydowanie azjatyckiej proweniencji.
_auto_generated_thumb_ _auto_generated_thumb_
_auto_generated_thumb_ _auto_generated_thumb_
Co ciekawe, pierwsi katolicy, jacy zawitali na te tereny, prawda na krótko, to – jak podają źródła – dwaj jezuici, którzy przybyli do Nerczyńska w 1689 r. wraz z chińską misją jako tłumacze, celem wypracowania rosyjsko-chińskiego porozumienia o przebiegu granic. Językiem dyplomatycznym, jakim wówczas się posłużono była oczywiście łacina.
Pierwsza parafia katolicka w Zabajkalu powstała w 1841 r. wśród polskich katorżników Nerczyńska. Stosowny dekret wydał car Mikołaj I. Ze zrozumiałych względów wspólnota szybko rosła. W początkach XX wieku nerczyńska parafia liczyła już blisko 5 tysięcy wiernych. Część z nich – po odbyciu kary – decydowała się na pozostanie w Zabajkalu, ale w Czycie, w nieco lepszych warunkach. Ich staraniami wzniesiono w 1876 r. drewniany kościół ku czci św. Piotra i Pawła, w którym gromadzili się wierni aż do 1932 r., kiedy to budynek został przez komunistyczne władze zarekwirowany.
Na ponowne erygowanie parafii trzeba było czekać aż do 1999 r. Odradzającymi się strukturami kościelnymi na tych terenach kierował wówczas ks. bp Jerzy Mazur SVD. Starego kościoła nie udało się jednak odzyskać. Będąc jedyną sakralną budowlą miasta, która przetrwała okres walki z religią, została przejęta przez prawosławnych i po dziś dzień jest miejscem ich modlitw i nabożeństw. Katolicy, w ramach rekompensaty, otrzymali od władz miejskich teren, gdzie w krótkim czasie wzniesiono nową świątynię, poświęconą 29.06.2002 r. przez kard. Józefa Tomko.
Cieszą się ze swej pracy na tej szczególnej placówce werbiści: o. Adrian Jehadun - proboszcz i o. Eddie Lering - obaj rodem z Indonezji. Sporo wysiłku kosztuje ich nie tylko różnorodna praca pastoralna, dostarczająca wiele satysfakcji, lecz także codzienna troska o ciepło w pomieszczeniach. Jak mówią, przy trzaskających mrozach, „sercem” parafii staje się kotłownia, a przedmiotem szczególnej uwagi – wskaźniki ciśnienia i temperatury systemu grzewczego. „Kto znalazł dobrego palacza, ten znalazł skarb” – nie bez racji powiadają tutejsi.
Werbiści przybyli do Czyty bardzo niedawno, bo w 2014 r. w przeciwieństwie do sióstr Służebniczek Starowiejskich, które związane są z parafią już od lat. Zgodnie ze swoim charyzmatem prowadzą przy parafii przedszkole i świetlicę dla dzieci szkolnych. Zajmując się najmłodszymi, siostry wspomagają i ich rodziny, zarówno w wymiarze duchowym jak i materialnym. I choć w większości rodzice maluchów nie są katolikami, czy w ogóle ludźmi wierzącymi, to jednak świadomie wybierają dla swych pociech religijny model wychowania.
Wspólna troska o dzieci przeradza się w trwałe przyjaźnie także ze świeckim personelem przedszkola, co owocuje odnalezieniem drogi do Boga, przyjęciem sakramentów świętych, czy pogłębieniem życiem wiary. Dzieci są wspaniałymi misjonarzami także w gronie swych rówieśników. W świecie dorosłych, pełnym pośpiechu, trosk i braku czasu, nic nie jest tak ważne dla maluchów, jak zawsze otwarte drzwi świetlicy, serdeczna atmosfera i drożdżówka z gorącą herbatą. Wiedzą o tym i dzieciaki z domów dziecka, rodzin patologicznych, głęboko nieszczęśliwe, dla których ulica stała się bardziej przyjazna aniżeli rodzinny dom. Zawsze mogą wpaść do sióstr, a i zanocować, gdy ich własny dom staje się dla nich zbyt niebezpieczny.
Czytyńska parafia słynie także z troski o najuboższych, bezdomnych, ludzi z marginesu. Zimową porą mogą liczyć na talerz gorącej zupy, „czaj” i jeszcze coś do chleba. To chyba jedyne miejsce, gdzie mogą się umyć, ostrzyc i ogolić. Znajdzie się też i coś z odzieży i obuwia, a troskliwe zakonnice opatrzą odmrożenia i zaradzą innym dolegliwościom, jak choćby wszy. To oczywiście kropla w morzu potrzeb, dla tak dużego miasta, jakim jest Czyta. Dla wierzących to raczej ewangeliczne ziarno gorczycy, z którego na pewno wyrośnie kiedyś drzewo Królestwa Bożego.
Sami zaś parafianie aktywnie uczestniczą w życiu wspólnoty. Są wśród nich znani w mieście prawnicy, lekarze, pedagodzy, ale i oficerowie, których w mieście było sporo z racji znajdującego się tu do niedawna sztabu dowodzenia jednego z okręgów wojskowych. Po jego rozwiązaniu wiele rodzin wyjechało, a miasto zdecydowanie straciło na znaczeniu. Młodsze pokolenie snuje plany przeprowadzki do Moskwy czy Petersburga, a lokalny biznes wiąże swoje nadzieje raczej z pobliskimi Chinami, aniżeli rosyjską gospodarką.
Związane z tym migracje ludności znajdują swoje odbicie i w gronie parafian. Rozbiegli się oni nie tylko po Rosji. Na ich miejsce pojawiają się nowi i jest kwestią czasu, gdy ich ojczystym językiem będzie chiński – twierdzą miejscowi obserwatorzy. Do chińskiej Mandżurii jest zaledwie 600 kilometrów, a jej prężna czteromilionowa stolica – Charbin – znajduje się bliżej aniżeli rosyjski Chabarowsk czy Irkuck.
Parafia w Czycie to trzecia placówka werbistów po „tamtej” stronie Uralu. Położona w połowie drogi między Błagowieszczeńskiem i Irkuckiem, gdzie werbiści posługują oni już od lat, Czyta znajduje się na skrzyżowaniu wielkich szlaków komunikacyjnych, łączących kultury europejskie i azjatyckie narodów Rosji, Chin i Dalekiego Wschodu. To doskonałe miejsce dla głoszenia Dobrej Nowiny, która nie tylko niesie radość wyzwolenia z grzechu, smutku i wewnętrznej pustki, ale i uzdrawia, promuje i umacnia więzi międzyludzkie, także w szerszym, międzykulturowym i międzyetnicznym wymiarze.
o. Jakub Błaszczyszyn SVD
Za: Wieści ze Wschodu (nr 26 - wiosna 2018)
O pracy werbistów w Czycie pisaliśmy na naszej stronie również w dziale "Werbiści na krańcach świata" - zob. www.werbisci.pl/werbisci-na-krancach-swiata