Czytelnia

O świecie w kontekście misji

Królestwa origami
Fot. offthetrackjapan (www.pixabay.com)

Królestwa origami

Z cyklu "Zamyślenia (nie tylko) misyjne"

Są takie miejsca, w których jedynym i najbardziej widocznym, odczuwalnym przejawem życia, śladem pulsu, jest czernienie papieru, tworzenie dokumentów, pisanie podań i odpowiedzi na nie. Problem w tym, że życie w świecie origami jest wygodne. Powoli można się przyzwyczaić, że istnieje tylko, co napisane, zapisane, odpisane. Dalej nie warto sięgać, nie warto zerkać. 

Papierowy świat daje poczucie bezpieczeństwa, złudne, choć tak miło szeleści. Tak naprawdę, życie w układance origami potwornie rozleniwia. Człowiek przestaje się interesować tym, co poza znanym horyzontem. Świat za drzwiami z papieru najpierw przestaje interesować, potem przestaje być rozumiany, a na końcu zaczyna być wrogi.

W tych samych miejscach, bez jednego kaszlnięcia, połyka się słonie, celebrując radość z przecedzonego komara, bo papier jest cierpliwy. Poza tym, co by nie mówić, nawet taki komar to sukces, można go opisać, podstemplować i zarchiwizować na wieczną rzeczy pamiątkę. A to, co niewygodne zawsze można schować w czeluściach niszczarki, ona też wszystko przyjmuje. I nie pamięta.

I nie ma co się oszukiwać. Tworzymy takie królestwa origami, wewnętrznie spójne, opieczętowane i zamknięte, dokładnie jak Wieczernik w niedzielne popołudnie. Potrafimy je budować nawet z kartek wyjętych z Biblii. Pomieszczenia pełne lęku, po brzegi wypełnione pogniecionym papierem, zapisanym wszystkim, co nam się zdawało mądre, nasze. Jezus najpierw wypełnia to pomieszczenie swoim pokojem. Potem, wypełni je Ogniem. Po tym ogniu zostanie popiół – i to musiało być bolesne. Ale zostały też otwarte drzwi Wieczernika.

Warto co jakiś czas obejrzeć się przez ramię i sprawdzić, czy drzwi naszego Wieczernika przypadkiem znów się nie zamknęły. Czy znów nasze zwinne palce nie zaczynają składać sobie świata z papieru. Czy przypadkiem nie barykadujemy się przed żywym Ogniem, który za chwilę zapłonie wraz z radosnym ‘Alleluja’!

Coroczne świętowanie uroczystości Zmartwychwstania nie może zamknąć się choćby w najbardziej uroczystej oprawie celebracji liturgicznych, najpodnioślejszym śpiewie i najmądrzejszych kazaniach. Najważniejsze jest, żeby nie przeoczyć szansy na oczyszczenie Ogniem, na spopielenie wszystkich papierowych królestw, do których mamy słabość.

Popiół naznaczył dla nas rozpoczęcie czasu pokuty i nawrócenia. Życzę Wam, żeby popiół był także znakiem tego, że prawdziwie przeżyliśmy tegoroczną Wielkanoc!

Maciej Baron SVD