Wiadomości

ŚWIAT MISYJNY

Duchowo będziemy razem i bezpieczni
Prom na rzece Beni w Boliwii (fot. Grullab; za: Wikimedia Commons)

Duchowo będziemy razem i bezpieczni

Przez wiele lat w Wielki Tydzień i Wielkanoc żeglowałem po rzekach Beni, dopływach Amazonki, odwiedzając społeczności tubylcze. Tam wspólnie świętowaliśmy uroczyste liturgie, które bardzo przypominały liturgie dawnych redukcji jezuitów z początku XVIII wieku. Były to niezapomniane chwile, które napełniły moją duszę, oczy i uszy wyrazami wiary i autentycznym świadectwem prostych ludzi, których wszyscy szukamy i których potrzebujemy.

W innych latach robiłem to samo – też podróżowałem, ale do wiosek Altiplano w Boliwii, w sąsiedztwie Parku Narodowego Sajama. Docierałem na wysokość 4,5 tys. metrów, zmęczony, ale zadowolony z tego, co tam zobaczyłem i przeżyłem.

W tym roku, po raz pierwszy w życiu, Wielkanoc spędziłem zamknięty w domu - na południe od Santa Cruz, niedaleko słynnej z biedy dzielnicy, gdzie zwykle robię zakupy, zanim dotrę do domu.

W popularnych dzielnicach naszego miasta ludzie są bardzo pobożni, a Wielki Post i Wielkanoc jest przeżywana poprzez organizację wielu aktywności. Do najpopularniejszych należą procesja Grobu Pańskiego ulicami miasta, Droga Krzyżowa w każdy piątek, 5-6 godzinna Droga Krzyżowa w Wielki Piątek, odwiedziny siedmiu kościołów w Wielką Sobotę.

Nic z tego nie zostało na Wielkanoc 2020. Zamknięty w moim domu odprawiałem liturgię z innym kapłanem, pochodzącym z Papui Nowej Gwinei oraz z bratem, pochodzącym z Indonezji.

Któregoś dnia poczułem się osłabiony i uciskami w klatce piersiowej i innymi dokuczliwościami zdrowotnymi. Zadzwoniłem do mojej kardiolog w Poznaniu, która leczy mnie od kilku lat, by się poradzić. Wysokie ciśnienie, które mnie prześladuje od lat, jakoś uregulowałem (a nawet czasami wydaje się zbyt niskie), zaś bóle w klatce piersiowej mnie niepokoją.

Kiedy skończyliśmy rozmowę z działki kardiologii, poczułem się lepiej i uspokoiłem się, moja kardiolog elegancko i inteligentnie przeniosła rozmowę na inne zakresy człowieczej egzystencji - omówiwszy ciało, zajęliśmy się sprawami pobożności i duszy. Powiedziała mi, że pewnego dnia ona i inny kardiolog, który również mnie egzaminuje i prowadzi, od czasu do czasu wspominają mnie w swoich rozmowach. Pytali się nawzajem: co z koronawirusem w Boliwii? I jak Piotr to wszystko interpretuje? Oboje chcieli usłyszeć moje słowo.

Cóż, łatwo było odpowiedzieć na pierwsze pytanie, podając liczbę osób dotkniętych chorobą, liczbę chorych, liczbę zgonów itp. Większym wyzwaniem jest dla mnie naświetlenie – dla wybitnych kardiologów a zarazem pobożnych katolików, których w Polsce ciągle można spotkać - tematu koronawirusa i Bożego planu zbawienia dla człowieka, dla nas, dla mnie. Co oznacza to wszystko, przez co przechodzi dziś ludzkość? Jak z perspektywy wiary i duchowości interpretować koronawirusa (mam dwóch dotkniętych koronawirusem w mojej najbliższej rodzinie), umieszczając go obok śmierci i zmartwychwstania Jezusa?

Oboje kardiolodzy pytają o to mnie, bo jestem kapłanem, misjonarzem, profesorem. - Mów więc! Do lekarzy! Tylko tak, byśmy coś mogli zrozumieć - uprzejmie powiedziała do mnie moja szanowana i wybitna kardiolog.

Jestem bardziej biegły w muzyce sakralnej niż duchowym przewodnikiem ludzi. Nigdy nie głosiłem rekolekcji, spotkań duchowych dla pracowników służby zdrowia. Nigdy nie dyskutowałem z wybitymi kardiologami spraw wiary ani interpretacji Bożej obecności w przemijającym świecie. Ale obiecałem im coś wysłać. I oto, co mogę zrozumieć z tego wszystkiego.

Po Męce Chrystusa, którą wielu widziało, Jezus zmartwychwstał. Jego misja została zrealizowana i mógł powrócić do Ojca, nie szukając dalszego kontaktu ze swymi naśladowcami, prześladowcami i innymi grupami czy jednostkami. Ale tego nie zrobił. Dlaczego? Być może dlatego, że nie chciał, aby zmartwychwstanie było postrzegane jako coś z nieba. Jezus raczej chciał, by ono było postrzeżone jako sprawa dotycząca życia na ziemi - teraz i tutaj. Zrobił to dla nas, nie dla siebie. Dlatego chyba zamiast mówić tylko, że Jezus zmartwychwstał, lepiej powtórzyć za św. Pawłem: ponieważ Jezus zmartwychwstał, my/ja zmartwychwstaliśmy z Nim.

benemerenti2019 fot07O. Piotr Nawrot SVD podczas wręczenia nagrody Benemerenti in Opere Evangelizationis - Warszawa, październik 2019 (fot. Andrzej Danilewicz SVD)

Zmartwychwstanie to nie tyle nauka o niebie, co o naszym bliźnim i o mnie. Podobnie, gdy mówimy o wcieleniu Jezusa, nie chodzi o Jego boskość, ale o człowieczeństwo. W Swoim wcieleniu Jezus uczynił nas i naszych bliźnich Jego braćmi i siostrami. On powstał z martwych, abym mógł z Nim zmartwychwstać. Ja. Tutaj i teraz.

Czy to możliwe, żeby koronawirus został „przepuszczony” przez Boga, abyśmy mogli zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad wartością naszego życia? Co jeśli wirus zniszczy moje życie fizyczne? Czy to oznacza, że przestanę istnieć? Czy to możliwe, że nadszedł już czas, że dalej nie będziemy mogli żyć tak, jakby inny człowiek, społeczność nie musiały nas obchodzić? Będzie dalej tak, że jak jeden zachoruje, wszyscy będziemy chorzy? Zagrożenie dla jednego człowieka, stanie się zagrożeniem dla całej ludzkości? Czy to możliwe, że koronawirus dotyczy bardziej tego, kto mnie potrzebuje niż mnie samego, bo mam możliwość zamknięcia się na dwa, albo trzy tygodnie w moim mieszkaniu?

Nasi ludzie w Boliwii nie mają pieniędzy, by zrobić zakupy na trzy tygodnie ani lodówek, by je bezpiecznie przechować. Czym jest życie człowieka – moje życie – i jaka jest jego wartość? Jak długo ono trwa?

Po śmierci Chrystusa nastąpiły ogromne prześladowania Jego naśladowców. Kilku z nich, którzy kochali życie i nie szukali sposobu na jego zakończenie, cierpiało straszne męczeństwo: zostali ukrzyżowani, rzuceni na ofiarę dzikim zwierzętom itp. Nikt z nich nie chciałby tak umierać. Ale znosili to wszystko przekonani, że ich życie nie kończy się tutaj, śmiercią ciała. I, odmiennie od logiki fizyki i matematyki, wielu z nich przyjęło cierpienie, które ich spotkało jako błogosławieństwo, ponieważ to właśnie cierpienie doprowadziło ich do pełni życia. Zaakceptowali to nie dlatego, że nienawidzili życia. Kochali życie, ale zrozumieli, że człowiek to nie tylko materia, ale także duch.

Jesteśmy tak samo materialni, jak jesteśmy duchowi. Czy to musi być koronawirus, który każe nam się zatrzymać i pomyśleć o tych i innych kwestiach, pilnych i przydatnych?

Kiedy byłem w seminarium, przygotowując się do życia misyjnego, mieszkałem 50 kilometrów od jednego z najpotężniejszych ośrodków nuklearnych na świecie - Kaliningradu (Królewca). Rosjanie, Amerykanie, Pakistańczycy, Hindusi, Francuzi, Anglicy i wielu innych zgromadzili broń nuklearną, która może zabić miliony. Ile to wszystko kosztowało? Byliśmy seminarzystami, młodymi ludźmi, z niezachwianą wiarą w umyśle, sercu i na ustach. Nikt się nie bał. Z drugiej strony wirus może rozprzestrzeniać się szybciej i powodować większe szkody niż cała ta (nieudana?) inwestycja naszych pieniędzy oddawanych w podatkach i wykorzystanych wbrew naszej woli.

Niektórzy twierdzą, że po Wielkim Piątku i Niedzieli Wielkanocnej, koronawirusa należy, być może cudem i z niebiańską interwencją, pokonać. Teraz i tutaj. Myślę, że Bóg dał nam inteligencję, by znaleźć lekarstwo na uleczenie i inne, by chronić przed wirusem. Dał nam dar roztropności, czujnego przemieszczania się, stosowania masek, rękawiczek itp. Mam nadzieję, że uzdrowienie nastąpi wkrótce, o co także się modlę. Ale taka postawa nie gwarantuje duchowego przeżycia całego tego zjawiska.

Co by się ze mną stało, gdyby cała ta tajemnica Męki i Zmartwychwstania w 2020 roku, w czasie szerzącego się z niesamowitą prędkością i skutecznością koronawirusa, pomogła mi i całej ludzkości wskrzesić moje sumienie? Jakim człowiekiem jestem? Jaka jest nasza społeczność ludzi mieszkających na Ziemi? Jaką wartość przywiązuję do swojego życia? Co robię? Pieniądze, oszczędności, plany, zdrowie itp. Miałem to wszystko wczoraj, ale dziś zostały one tak drastycznie zdewaluowane, że pozbawiły mnie wszelkiej pewności siebie i bezpieczeństwa.

Przyznaję, że ponowne, w 2020 roku, przeżycie męki i zmartwychwstania Jezusa, w obliczu zagrożenia koronawirusem zrobiło na mnie ogromne wrażenie i zmieniło mnie. Jak bardzo chciałbym, aby moje sumienie zmartwychwstało wraz z Chrystusem? Jak bardzo chciałbym, aby moje życie było zdrowe w ciele i na duchu? Jak bardzo chciałbym, aby mój bliźni był bardziej częścią mnie samego i ja częścią niego?

I jeszcze jedno. Nie zamierzam Ciebie dzisiaj odwiedzać, ponieważ, postępując zgodnie z nową logiką, która we mnie wyrosła, nie chcę narażać Cię na żadne ryzyko. Nie wyjdę z domu. Wolę tu zostać niż zapukać do Twoich drzwi - w maseczce, czy bez (co za zuchwałość!), bo chodzi mi o Ciebie i Twoje bezpieczeństwo. Dopiero potem moje. Duchowo, przecież – a jesteśmy materią i duchem – będziemy razem i bezpieczni.

To nie wykład akademicki, nie przewodnik duchowy, ani też całościowe i ostateczne przedstawienie zagadnienia, o które prosili mnie kardiolodzy – szanowani i poważani przyjaciele moi, którym winien jestem morze wdzięczności. To tylko niektóre przemyślenia Piotra Nawrota! Chodziło mi jedynie o to, by pokazać, jak ja żyję i rozumiem to wszystko, co nas tak bardzo niepokoi. Chodziło o dzielenie się myślami i modlitwam. Nic więcej.

Jeśli uważasz, że możesz dodać więcej, zrób to. Obyśmy wraz z Chrystusem powstali ze śmierci i podziału między ludźmi, między nami, do życia w jedności, szacunku, głębokiej i autentycznej radości. Teraz i w wieczności.

Piotr Nawrot SVD
Boliwia

line pionowa10x100px min

O. Piotr Nawrot SVD pochodz z Poznania. Jest wybitnym muzykologiem, jednym z najwybitniejszych światowych znawców muzyki baroku misyjnego Ameryki Łacińskiej. Na misjach pracuje od 38 lat. Jest laureatem licznych prestiżowych nagród uniwersyteckich przyznawanych za ocalenie i propagowanie muzyki Indian Ameryki Łacińskiej. W 2015 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej za wybitne zasługi w promowaniu polskiej kultury oraz za osiągnięcia w dziedzinie muzykologii w Ameryce Łacińskiej. Obecnie wykłada na uniwersytetach w Polsce, Boliwii i USA. Prowadzi także seminaria oraz szkolenia z konserwacji, inwentaryzacji oraz katalogizacji manuskryptów dla studentów studium doktoranckiego The University of Western Ontario (London, Canada).