Od roku jestem na nowej misji, która jest znana z wielu różnych rzeczy. Tym razem trochę więcej czasu poświęcę piaskowi. A cóż specjalnego jest w tym piasku, powie ktoś - przecież Afryka ogólnie jest znana jako pustynia pełna piasku. To nie do końca prawda.
W samej Zambii tylko zachodnia część kraju, w której obecnie pracuję, jest piaszczysta. Nasza parafia św. Arnolda Janssena w Mwandi jest pod tym względem w czołówce prowincji. Trzy miesiące temu odwiedził nas werbista z Rzymu, z naszego generalatu. Kiedy w czasie tej wizytacji woziłem go dookoła misji, w pewnej chwili powiedział do mnie: “tutaj wszędzie jest plaża, można cały czas opalać się i odpoczywać”. Czemu nie, pomyślałem. Zresztą do rzeki też nie jest za daleko. Byłaby to praca misyjna w innym wydaniu.
Tak więc wszędzie mamy tutaj piasek. Po prostu trzeba go pokochać i z nim żyć. Z naszego domu parafialnego do kościoła jest około 200 metrów piaszczystej drogi. Nigdy nie udało się mi dojść do kościoła w czystych butach. Pewnie przy wejściu do kościoła przydałby się jakiś pucybut.
W porze suchej dookoła domu parafialnego i kościoła mogę poruszać się tylko z napędem na cztery koła. Kiedy przychodzi pora silnych wiatrów, wyglada to tak jak w Polsce podczas zamieci śnieżnej. Wszelkie ślady szybko znikają i teren jest pięknie “pozamiatany”. Zanim posadzimy jakieś kwiaty czy drzewka, najpierw musimy nasza piaszczystą ziemię “uzbroić” twardą czarną ziemią, którą można znaleźć w pobliżu rzek. W przeciwnym wypadku podlewanie drzewka przez minute, czy przez pół godziny przynosi dokładnie taki sam efekt - woda natychmiast wsiąka w głęboki piasek i niewielki daje roślinie pożytek.
Msza Święta w jednej z wiosek (fot. archiwum Romana Janowskiego SVD)
Podobny problem mają konstruktorzy zapór na rzekach. Potrzebują one dodatkowego uzbrojenia. Dodatkowo nasze rzeki szybko zmieniają bieg i głębokość. W ciagu zaledwie jednego roku koryto rzeki może się przesunąć o kilkaset metrów. W tej sytuacji budowanie tutaj większego domu wymaga mocnego fundamentu i uzbrojenia. Pod względem ilości piasku dookoła misji, do mojej parafii podobna jest jedna z werbistowskich parafii w Botswanie. Tam ludzie budowali swój kościół trzy razy. Pierwsi zignorowali problem piasku, położyli cieniutki fundament i niestety kościół szybko się zawalił. Drudzy nie byli wiele mądrzejsi i poszli podobną drogą. Ponownie, najpierw zaczęły pękać ściany, robiły się coraz większe dziury, aż po kilku latach kościół się zawalił. Wówczas diecezja znalazła prawdziwych fachowców. Zbudowali oni bardzo solidny kościół, który już ponad dwadzieścia lat i nadal nie widać żadnych pęknięć.
W mojej obecnej parafii, na głównej misji, ponad pięć lat temu również zaczęto budować kościół bez odpowiedniego fundamentu. Wspólnota nie miała zbyt dużo pięniędzy, więc zatrudniono budowniczych z małej wioski, którzy dotychczas budowali tylko małe domki. Niestety budowa kościoła przerosła ich zdolności. Położyli bardzo cienki fundament, nie uzbroili ziemi przed jego położeniem, a pustaki robili na miejscu z naszego piasku, który się do tego nie nadaje. Kiedy przyszedł czas na budowę dachu, trzeba było sprowadzić lepszych specjalistów. Szybko i dokładnie sprawdzili budynek, po czym stwierdzili, że żaden dach nie utrzyma się na tych ścianach i tak zrobionym fundamencie. Budynek nadaje się tylko do rozbiórki. Niestety pięć lat pracy poszło na marne. To jest dokładna ilustracja słów Pana Jezusa o budowaniu domu na piasku. Teraz wszystko będziemy musieli usuwać i ponownie zaczynać od porządnych fundamentów. Piasku nie da się oszukać!
Przed kościołem zbudowanym na piasku (fot. archiwum Romana Janowskiego SVD)
Podobnie wygląda sytuacja przy budowie głównych dróg, często znanych jako drogi międzynarodowe. Inżynierowie muszą brać pod uwagę nasz piaszczysty teren. Zanim położą asfalt, muszę ziemie dobrze wzmocnić i przygotować porządne podłoże betonowe. W miejscach, gdzie w nocy cement “dostał nóg” nasze drogi szybko zmieniają się w oryginalne drogi piaskowe.
W porze suchej drogi dojazdowe do naszych kaplic szybko zmieniają się w drogi pustynne. Wówczas bez napędu na cztery koła nigdzie nie da się dojechać. Motorem taką drogę można przejechać tylko z dużą prędkością. Niekiedy może się to zakończyć się na jakimś drzewie.
Jednak nasz piasek ma także pozytywne strony. Można z niego robić dobre naczynia szklane. W latach 80-tych nawet mieliśmy tutaj wspaniałą fabrykę szkła. Biznes wspaniale się kręcił, nasze wyroby szklane były nawet wysyłane za granicę. Niestety szefowie fabryki zbyt często wypróbowywali ładne szklanki do mocnych napojów i cały biznes się potłukł.
Z naszego piasku również cieszą się dzieci i rodzice, bo dookoła domu mają naturalną piaskownicę, w której można wspaniale się bawić. Pewnie moglibyśmy zacząć sprzedawać nasz piasek, bo mamy go bardzo dużo, tylko ciągle szukamy kupca.
Niech te piaskowe refleksje pomogą nam budować wspaniały i silny dom naszej wiary oparty na najlepszym fundamencie, którym zawsze jest Jezus Chrystus. Tak jak ponad dwa tysiące lat temu narodził się w Betlejem, niech podobnie dzisiaj rodzi się każdego dnia w naszych sercach.
Roman Janowski SVD
Mwandi, Zambia
Drogi budowane bez cementu na piaszczystej ziemi (fot. archiwum Romana Janowskiego SVD)