Wiadomości

ŚWIAT MISYJNY

Pogrzeb jako moment ewangelizacji
Pogrzeb na Jamajce (fot. archiwum Bernarda Lamusa SVD)

Pogrzeb jako moment ewangelizacji

Od pewnego czasu staję przed dylematem, kiedy do kancelarii parafialnej pukają ludzie prosząc o pogrzeb nieochrzczonej osoby. Ci, którzy o niego proszą, są oczywiście katolikami, praktykującymi lub nie, ale katolikami.

Co wtedy zrobić? Na ludzki rozum należałoby odmówić! Bo katolicki rytuał pogrzebowy jest przecież przeznaczony dla wiernych, ochrzczonych katolików. Jeśli odmówię, to pójdą do Adwentystów i za sutą opłatą dostaną pogrzeb w kościele. Kościoły ewangelickie, Kościół pentakostalny i największa denominacja chrześcijańska na Jamajce - Adwentyści - nie zaprzepaszczą okazji, aby taki pogrzeb szybko zorganizować. I nie chodzi tylko o złożoną ofiarę. Przede wszystkim jest to dla nich sposób pozyskiwania nowych członków kościoła.

Pogrzeby u Adwentystów są sprawowane w niedzielę, kiedy inni chrześcijanie mają swoje nabożeństwa. W ten sposób próbują również odciągnąć niedzielnych chrześcijan i przeciągnąć ich na sobotnich Adwentystów. Często robi się to poprzez tzw. „ewangelism” (odróżniamy go od ewangelizacji) praktykowany w czasie pogrzebu, łącznie z tak zwanym „Altarcall”, czyli wezwaniem do ołtarza, które sprowadza się do prostej maksymy: „Oddaj się Chrystusowi teraz i tutaj i bądź ochrzczony jak najszybciej, bo kiedyś bez wiary i chrztu możesz skończyć w piekle, tak jak ten w tej trumnie!”

Ten sposób pozyskiwania wiernych nie jest ewangelizacją tylko „ewangelistycznym szarlatanizmem” żerującym na pogrążonych w żałobie.

Dlatego też zazwyczaj nie odmawiam takich pogrzebów. Ale też nie potępiam zmarłego w trumnie, lecz polecam Bożemu miłosierdziu, bo być może, nawet jako nieochrzczony i niewierzący, był dobrym człowiekiem - może kiedyś nakarmił głodnego, może kiedyś dał kubek wody spragnionemu albo okazał miłosierdzie komuś potrzebującemu. Zresztą Chrystus powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, to mnie uczyniliście” (Mt 25,40). Cały sąd Boży w tej przypowieści nie jest o przynależności to tego czy tamtego kościoła czy sekty, ale jest bazowany na uczynkach miłosierdzia względem drugiego.

O. Bernard Latus SVD podczas ceremonii pogrzebowej na Jamajce (fot. archiwum Bernarda Latusa)

Pogrzeb staje się wtedy instrumentem ewangelizacji o nieprzebranymi miłosierdziu Bożym, dawaniu choćby szczypty nadziei i pokrzepienia dla zmartwionych z rodziny w tej „beznadziejnej sytuacji.” Takie pogrzeby są dla mnie okazją, aby podać rękę tym, których wiara osłabła, niepraktykującym katolikom z rodziny. Często się zdarza, że dotąd niepraktykujący, stają się po pogrzebie praktykującymi i to nie ze strachu, ale z powodu otuchy, miłości i zrozumienia, które są im okazane. Były też wypadki, że poprzez pogrzeb kogoś bliskiego, niewierzący i nieochrzczony został katolikiem.

Trzeba powiedzieć, że u na Jamajce pogrzeby to całotygodniowy rytuał, połączony z rytualnym kopaniem grobu, przygotowywaniem całej ceremonii itp. A na samym pogrzebie zjawiają się tłumy ludzi, których czasami nie można pomieścić w kościele czy kaplicy. Każdy, kto poznał zmarłego, idzie na jego pogrzeb, na którym pojawiają się czasami ludzie, którzy nigdy w życiu nie przestąpili progów kościoła. Podczas pochówku, szczególnie młodej osoby, wszyscy są chętni słuchania dobrej nowiny.

Czasami, nawet na ewangelizacyjnych nabożeństwach, organizowanych przez zielonoświątkowców i Adwentystów pod dużym namiotem, nie ma tylu ludzi, szczególnie młodych, nie uczęszczających do żadnego kościoła, co na jamajskim pogrzebie.

Innym elementem kulturowych rytuałów pogrzebowych na Jamajce jest spotkanie modlitewne w domu zmarłego dziewiątej nocy po zgonie. Dawniej to był po prostu „Jamaican Set-up”, czyli taniec wokół dudniących bębnów. Teraz włączyliśmy w to refleksję nad życiem zmarłego połączoną z refleksją nad czytaniami z Pisma Świętego. Jest to okazja aby spotkać się z rodziną i sąsiadami zmarłego i również siać ziarenka wiary tym, którzy często do żadnego kościoła nie chodzą.

Przez ostatnie trzy miesiące miałem sporo pogrzebów. Niektóre były katolickie, a niektóre, jak opisałem, stały się po prostu okazją do ewangelizacji żyjących.

Bernard Latus SVD
Portmore, Jamajka