Wiadomości

ŚWIAT MISYJNY

Potrzeba pomocy, tak duchowej jak i materialnej
O. Marek Glodek SVD odwozi wiernych po Mszy Św. w wiosce Jowa (fot. archiwum autora)

Potrzeba pomocy, tak duchowej jak i materialnej

Serdecznie pozdrawiam z Ekhutuleni Mission (Misja Pokoju) w Dlamini na zachodzie Zimbabwe. Wydaje mi się, że po kilku latach pobytu w obcym i egzotycznym kraju, życie codziennie staje się taką zwyczajnością, że trudniej jest wyłapać te elementy, które mogą czytelników zainteresować.

Sytuacja polityczna i ekonomiczna w Zimbabwe nie zmienia się od 20 lat. Mam na myśli to, że nie poprawia się znacząco. Niemniej, uczymy się codziennie żyć w takich warunkach, jakie mamy. Jeśli ktoś śledzi nieco sytuację, zapewne słyszał, że po raz kolejny mamy nową walutę, która już pierwszego dnia straciła na wartości i konsekwentnie tę wartość traci. Posługujemy się kilkoma walutami: dolarami amerykańskimi, randami południowoafrykańskimi oraz wspomnianą miejscową, nową walutą, o nazwie ZiG (Zimbabwe Gold, czyli złoty zimbabwiański).

To tylko jeden przykład. Oczywiście, można je mnożyć i rozczulać się nad trudami pracy tutaj, na brak remontów dróg, brak prądu, wody itd. Warto jednak skupić się na rzeczach pozytywnych, pamiętając, że w porównaniu z innymi krajami Afryki, w Zimbabwe wcale nie jest tak źle.

mglodek zimb 122024 10Ekhutuleni Mission (Misja Pokoju) w Dlamini (fot. archiwum autora)

Jako misjonarze staramy się pracować i zajmować tymi ludźmi, do których jesteśmy posłani. Potrzebują oni pomocy, tak duchowej jak i materialnej. Ubóstwo w tym rejonie jest bardzo wysokie. Wyzwania, z którym mierzą się nasi parafianie to między innymi dotkliwe susze i brak regularnych dochodów w gospodarstwach domowych. To powoduje, że ludzie żyją tylko z tego, co uda się wychodować na polu lub w ogródku. 

Mieszkanie w wiosce oddalonej od większych miejscowości to ogromne wyzwanie. Do najbliższego miasteczka, Tsholotsho, jest 55 km, do nieco większego  Plumtree, 140 km, do Bulawayo 170 km. Ciekawość innego życia, jak również poszukiwanie płatnej pracy, zmusza młodych ludzi do szukania szczęścia gdzie indziej. POnieważ jednak sytuacja gospodarcza w Zimbabwe jest nie sprzyja podjęciu pracy zarobkowej, młodzi ludzie szukają szczęścia w krajach ościennych – Botswanie i Republice Południowej Afryki.

Mieszkam w Dlamini od 10 lat i mam okazję obserwować, jak młodzi ludzie najpierw wyjeżdżają, a po kilku latach poniewierki, w cudzysłowie i dosłownie, wracają do domu i zakładają tutaj rodzinę. Wspominam o tym, bo jest to poniekąd odpowiedź na nurtujące mnie pytanie: jaka jest przyszłość misji w miejscach, gdzie migracja jest tak wysoka? Poniekąd odpowiedzią jest coraz częstszy powrót do domu tych, którzy wyjechali za granice i wrócili. Jak na tę okolicę, mamy też dużo młodzieży. Być może 90% opuści te strony, ale ciągle będą tu osoby, dla których tu jesteśmy. Każdy, kto został ochrzczony w Kościele katolickim, ma prawo do opieki duszpasterskiej, jeśli tylko sobie jej życzy. Symptomatyczne jest także, że coraz częściej nasza praca duszpasterska polega na odwiedzinach chorych czy organizowaniu Mszy świętych w domach, gdzie mieszkają schorowane osoby.

mglodek zimb 122024 10MIeszkańcy z wioski Sanqiniana w drodze do domu (fot. archiwum autora)

Misja w Dlamini została otwarta w roku 2000, a decyzja o tym, by tutaj powstała, była podejmowana jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Wtedy jednak sytuacja polityczna i ekonomiczna w Zimbabwe była zupełnie inna. Miejsce to, jeśli chodzi o położenie geograficzne, jest zdecydowanie miejscem strategicznym, i jest to jeden z frontów ewangelizacji. Snuję te rozważania, bo w przyszłym roku Ekuthuleni Mission będzie obchodziła 25. rocznicę otwarcia i warto zastanowić się nad tym, czy nasza praca tutaj wywiera wpływ na miejscową społeczność oraz jaka jest przyszłość naszej obecności w tym miejscu. 

Bez cienia wątpliwości pobyt tutaj jest istotny pod względem ewangelizacyjnym i zdecydowanie mamy obowiązek utrzymywać to miejsce, towarzyszyć naszym parafianom, służyć posługą, którą niesie Chrystus. Choć nie mogę się pochwalić tłumami chodzącymi do kościoła, to jednak z pewnością jesteśmy wspólnotą pełną miłości, troszczącą się o chorych i cierpiących, o sieroty i wdowy, o samotne mamy i tą opiekę rozciąga się na całą tutejszą społeczność. To jest bezcenny dar, którym obdarza nas Duch Święty – możliwość życia dla Boga i dla bliźnich. Głęboko wierzę, że skoro misja ta tutaj powstała, to było to wolą Ducha Świętego. Sytuacja się zmieniła, część ludzi opuściła te tereny, ale ciągle jest potrzeba posługi w tym miejscu i dla tych ludzi.

W momencie otwarcia misji został tutaj przydzielony samochód Toyota Land Cruiser, który służy aż do tej pory. Jest to już 26-letni pojazd, po setkach napraw. Dalej się porusza, dalej używam go w pracy duszpasterskiej, ale nic nie jest wieczne. Przekonany jestem, że lokalnie może jeszcze służyć przez parę lat, niemniej staramy się pozyskać środki na nowy pojazd. Niestety teren jest tak rozległy, że bez samochodu bardzo trudno dostać się do najdalej położonych wniosek. Czasami, kiedy samochód odmawia posłuszeństwa, używam motocykla, by dojechać do miejsc, w których  są nasze katolickie wspólnoty.

mglodek zimb 122024 10Trudy drogi w Zimbabwe (fot. archiwum autora)

Odległości od naszej misji, czyli stacji głównej w Dlamini, to wielkość rzędu od 12 do 65 km w jedną stronę. Nie ma asfaltowych dróg. Jest sieć dróg wytyczonych zwyczajowo, przez zaprzęgi ośle i nieliczne samochody. W przeważającej większości są to drogi piaszczyste. Teren ten jest przysypywany piachem przyniesionym przez wiatr z pustyni Kalahari. W rzeczywistości nie jest to nawet piasek, tylko drobniutki pył. Jazda w tym terenie na motorze jest możliwa, ale bardzo trudna. Trzymam motor jako rezerwę, kiedy samochód odmówi posłuszeństwa. Ale niestety nie jest to pojazd, który rozwiązuje sytuację. Właśnie dlatego staramy się znaleźć środki na nowy samochód, który z pewnością nie tylko ułatwi naszą pracę, ale w wielu przypadkach wręcz uczyni ją możliwą oraz obniży koszty niezliczonych napraw, którym stale poddawany jest nasz wysłużony Land Cruiser.

Zawsze doświadczam wsparcia z Waszej strony, drodzy przyjaciele misji, za którą z serca bardzo serdecznie dziękuję. Tym razem proszę o wsparcie zakupu nowego samochodu do misji w Dlamini. Zgromadzenie funduszy na taki cel, jest dużym wyzwaniem, ale polecam tą intencję Panu Bogu i wzorem naszego założyciela, św. o. Arnolda Janssena, zdaję się na Bożą opaczność, powtarzając za ks. Dolindo „Jezu, Ty się tym zajmij”. Przekonany jestem, że jeśli taka jest wola Boża, ten cel się ziści.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich przyjaciół i dobrodziejów misji, nie zapominając o moich współbraciach werbistach, ofiarnie pracujących w Polsce i prowadzących animację misyjną, będącą ogromnym zapleczem i wsparciem pracy poza granicami naszego kraju. Pragnę podziękować za wsparcie modlitewne, materialne, za życzliwość i wszelkie dobro, którego doświadczam z Waszej strony. Staram się ogarnąć modlitwą wszystkich, których modlitwa i wsparcie czyni pracę na misjach możliwą.

Marek Glodek SVD
Dlamini, Zimbabwe

mglodek zimb 122024 10O. Marek Glodek SVD (fot. archiwum autora)