Kilka tygodni temu, przy okazji życzeń świątecznych, zadzwoniłem do Mireyi Mireyi, przesympatycznej Kostarykanki o rysach i urodzie latynoskiej, mówiącej świetnie po polsku. W latach osiemdziesiątych mieszkała i studiowała we Wrocławiu. Oczywiście, nie omieszkałem zaprosić jej do Parafii Matki Bożej z Guadalupe w Barranca, gdzie od sześciu już lat jestem proboszczem, a gdzie również od kilku już lat raz w miesiącu odprawiamy Mszę Świętą dla Polaków mieszkających w Kostaryce, a w czasie Bożego Narodzenia śpiewamy kolędy. Zaprosiłem Mireję na śpiewanie kolęd. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedziała mi również zaproszeniem: zaprosiła mnie na wprowadzenie relikwii błogosławionego Jerzego Popiełuszki do parafii Wniebowzięcia Matki Bożej w Ciudad Colon, gdzie mieszka. Ucieszyłem się, uśmiechnąłem, a nawet zaśmiałem: gdzie Rzym, gdzie Krym i po co. Kto by pomyślał, że zamordowany ponad 40 lat temu w Polsce ks. Jerzy Popiełuszko będzie wspominany w naszej słonecznej Kostaryce.
Na śpiewanie kolęd Mireya nie przyjechała. Zadzwoniła wcześniej, ponawiając zaproszenie na wprowadzenie relikwii dla mnie i wszystkich Polaków. Jednocześnie powiadomiła mnie, iż uroczystościom w Ciudad Colon (archidiecezja San José) ma przewodniczyć mój biskup, Oscar Fernández z Puntarenas. Jak fajnie, pomyślałem sobie, będę kierowcą biskupa.
Mireya i o. Franciszek Filar SVD (fot. archiwum autora)
W czwartek poprzedzający niedzielę 26 stycznia, dzień wprowadzenia relikwii, późnym wieczoram, Mireya zadzwoniła do mnie raz jeszcze i już wiedziałem, że nie będę wiózł biskupa do Ciudad Colon, że miejscowy proboszcz nie nauczył się jeszcze wymawiać nazwiska księdza Jerzego i że to mi przypadnie w udziale przewodniczyć Mszy świętej i wygłosić kazanie. Zarwawszy noc z soboty na niedzielę, odświeżyłem sobie troszkę historię stanu wojennego, „Solidarności” i księdza Jerzego. Trochę ogółów i kilka szczegółów musiało wystarczyć.
Na pół godziny przed czasem byłem już na miejscu i podziwiałem okazały kościół. W oczy rzuciły mi się obrazki i broszurki o księdzu Popiełuszce w języku hiszpańskim. Przywitałem się z czwórką przyjaciół Mireyi z Wrocławia, którzy przywieźli do Kostaryki relikwie księdza Jerzego. Jednym z nich był pan Kazimierz Kimso, przewodniczący Dolnośląskiego Regionu NSZZ „Solidarność”. No i tym samym wszystko stało się jasne: najprostsza droga do błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki wiedzie przez „Solidarność”, której jest patronem.
Relikwie błogosławionego księdza Jerzego, zamknięte w cudownym relikwiarzu i wprowadzone w uroczystej procesji, zostały ulokowane tymczasowo w bocznym ołtarzu udekorowanym specjalnie na tę okazję. Docelowo będą zainstalowane w kaplicy adoracyjnej przy wejściu do kościoła.
Goście z Polski z Mireją, o. Franciszkiem Filarem SVD i proboszczem parafii Wniebowzięcia Matki Bożej w Ciudad Colon (fot. archiwum autora)
Na zakończenie Mszy Świętej pozwoliłem sobie stwierdzić, że polscy święci, ale też oczywiście nie tylko święci, upodobali sobie Kostarykę. Przecież w Barranca znajdują się relikwie Świętego Papieża, Jana Pawła II. Relikwie polskiego Papieża znajdują się również w Paraiso koło Cartago, w Dulce Nombre koło Tres Rios oraz w Upali. W Upali skądinąd znajdują się także relikwie błogosławionej Matki Angeli Truszkowskiej, założycielki Sióstr Felicjanek. A przykładem tego, że polscy święci upodobali sobie Kostarykę, jest nasza przyjaciółka, Floribeth Mora Diaz, cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem Świętego Jana Pawła II. O Floribeth powinienem napisać coś więcej, ale to następnym razem.
Potrzeba nam nie ustawać w modlitwie, umacniać się w wierze i z nadzieją czekać na kolejne znaki wstawiennictwa polskich świętych i błogosławionych tutaj, w słonecznej, gorącej i uroczej Kostaryce.
Wam wszystkim dziękuję za każdą modlitwę, ofiarę i wsparcie w intencji dzieła misyjnego. Niech dobro, które jest naszym udziałem, stanie się Bożym darem na życie wieczne dla nas samych i tych, którym pomagamy duchowo czy materialnie.
Pozostaję z pamięcią we wdzięcznej i pokornej modlitwie.
Franciszek Filar SVD
Kostaryka
O. Franciszek Filar SVD z Kazimierzem Kimso (fot. archiwum autora)