Do pomocy w prowadzeniu rekolekcji “Spotkań Małżeńskich” zgodziłem się z wielkim zapałem jeszcze w styczniu. S. Juliana Grotkowska SSpS, dobry przyjaciel i autorytet katechetyczny w latach mej szkolnej młodości, zaproponowała, bym przyjechał i zapoznał się z tą ważną inicjatywą kościelną.
Spodziewałem się, że cała moja aktywność na rekolekcjach będzie polegała na uczestnictwie w konferencjach, organizowaniu Mszy Świętych i spędzaniu większości czasu sam na sam z Bogiem. Dzięki Bogu, myliłem się.
Za oknem rozciągał się piękny bajkalski krajobraz. Na horyzoncie widać było błękit potężnego jeziora, a tuż poniżej rozścielony dywan, utkany z różnokolorowych dachów przytulnych wiejskich domów. Kiedy zrobiłem zdjęcie tego widoku z wieży domu rekolekcyjnego “Pojednanie” we wsi Listwianka, wielu moich znajomych ze zdziwieniem pytało: „Czy to Syberia? Wygląda zupełnie jak Szwajcaria”.
Ten widok zapierał mi dech w piersiach i mimowolnie trochę odrywał od wypełniania samodzielnego zadania. Z czasem jednak krajobraz ten z rozpraszacza uwagi przemienił się w wiernego pomocnika, który inspirował i sprawiał, że realizacja indywidualnych rekolekcyjnych zadań stawała się owocniejsza.
Kalendarz wskazywał początek sierpnia. Bardzo szybko dziewiąty dzień miesiąca został zastąpiony jedenastym - datą wyjazdu. Na początku wydawało mi się, że trzy dni na takie nieplanowane ćwiczenia duchowe będzie aż nadto, ale pod koniec rekolekcji zdałem sobie sprawę, że czas minął bardzo szybko. Nie mogę użyć określenia „niepostrzeżenie”, gdyż obecność Boga była odczuwalna mocniej niż kiedykolwiek wcześniej, a wszystkie dni spędzone z Nim nie mogą pozostać niezauważone.
Do pomocy w prowadzeniu rekolekcji “Spotkań Małżeńskich” zgodziłem się z wielkim zapałem jeszcze w styczniu. S. Juliana Grotkowska SSpS, dobry przyjaciel i autorytet katechetyczny w latach mej szkolnej młodości, zaproponowała, bym przyjechał i zapoznał się z tą ważną inicjatywą kościelną, w której ona sama brała czynny udział. Nawiasem mówiąc, siostra Juliana była zaangażowana w ruch od wielu lat i z jej relacji jasno wynikało, że bardzo ceniła jego charyzmat i działalność. Jej opowiadania o “Spotkaniach Małżeńskich” były pełne głębokiej radości i stale towarzyszyły im pozytywne przykłady, które przekonały mnie, że ten sposób duszpasterstwa rodzin jest bardzo pożyteczny, co może być pomocne w przyszłej posłudze kapłańskiej.
Uczestnicy rekolekcji ruchu "Spotkania małżeńskie" (fot. Andriej Kowalenko SVD)
Latem, gdy zbliżał się termin tych rekolekcji, mój zapał nieco przygasł, gdyż podczas tych wakacji posługiwałem już podczas trzech spotkań dla młodzieży, wśród których były turnusy letnich “Wakacji z Bogiem” dla młodych z irkuckiej parafii Niepokalanego Serca Maryi, Diecezjalne Spotkanie Młodzieży oraz rekolekcje dla ministrantów z diecezji św. Józefa w Irkucku. Dynamika niedawno zakończonych aktywności dla młodych była dużym wyzwaniem i pod koniec tych apostolskich aktywności czułem pewne zmęczenie i mniejszy niż by się chciało entuzjazm do prowadzenia kolejnych spotkań. Pocieszała mnie jednak myśl, że nadchodzące rekolekcje będą charakteryzowały się spokojniejszym tempem i mniejszą liczbą obowiązków (będzie mniej uczestników i wiek bardziej dojrzały).
Spodziewałem się, że cała moja aktywność na rekolekcjach będzie polegała na uczestnictwie w konferencjach, organizowaniu Mszy Świętych i spędzaniu większości czasu sam na sam z Bogiem. Dzięki Bogu, myliłem się.
Zgodnie z zasadami “Spotkań Małżeńskich” nie mogę podać wszystkich szczegółów dotyczących przebiegu rekolekcji. Wynika to z założeń ruchu i ma swoje duchowe uzasadnienie. To, co wydarza się podczas rekolekcji, jest objęte klauzulą poufności. Podzielę się jedynie moimi własnymi wrażeniami i doświadczeniami.
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, po rekolekcjach “Spotkań Małżeńskich” odkryłem na nowo... moje powołanie zakonne. Realnie doświadczyłem, że powołanie do życia poświęconego Bogu jest darem od Boga, bezinteresownym darem bezgranicznej miłości Zbawiciela. Podczas procesu mojej dotychczasowej formacji duchowej rozumiałem to powołanie na różne sposoby, ale to właśnie podczas tych rekolekcji przeżywanych pośród par małżeńskich ujrzałem wyraźnie powołanie zakonne przede wszystkim jako dar miłości. Jest to dokładnie taki sam dar jak miłość małżeńska, tylko w innej formie.
Uczestnicy rekolekcji ruchu "Spotkania małżeńskie" (fot. Andriej Kowalenko SVD)
Każdemu dniu na rekolekcjach towarzyszyła refleksja nad różnymi aspektami życia i powołania. Ogarnąłem świeżym spojrzeniem sytuacje życiowe, o których zapomniałem, patrzyłem na nie i na teraźniejszość bez pośpiechu oraz spojrzałem w przyszłość z odnowioną nadzieją. Na nowo odkryłem niezwykłą miłość Boga i Jego cudowny pokój, którym chce On mnie obdarzyć jako zakonnika. Odkryłem także na nowo wartość Sakramentów Świętych, Pisma Świętego, adoracji, a śluby zakonne, które złożyłem, ujrzałem nie tyle jako specyficzny sposób życia, nie tylko jako kanoniczną podstawę przynależności do Zgromadzenia, lecz jako prawdziwą przysięgę oblubieńczą, wiążącą moją duszę z Bogiem. Śluby zakonne stały się pieczęcią mojego serca, która sprawiła, że zaczęło ono bić w nowym rytmie, zachęcając mnie do patrzenia na świat i ludzi w inny sposób. Odkryłem, że całe moje życie jest drogą miłości.
Teraz, gdy piszę ten tekst, mimowolnie przypominam sobie kanon 607 Kodeksu Prawa Kanonicznego, który tak mówi o życiu zakonnym: „Życie zakonne, jako poświęcenie całej osoby, ukazuje przedziwne zaślubiny w Kościele dokonane przez Boga, stanowiące znak przyszłego wieku. Dzięki temu osoba zakonna dokonuje całkowitego oddania się, jakby złożenia się Bogu w ofierze, na skutek czego całe jej istnienie staje się ustawiczną czcią Boga w miłości”. Te trzy dni udowodniły mi, że to rzeczywiście prawda!
Po rekolekcjach natychmiast zacząłem dzielić się doświadczeniami ze znajomymi i przyjaciółmi, którzy albo mieli rodziny, albo przygotowywali się do małżeństwa. Byłem przekonany, że każdy powinien uczestniczyć w takich rekolekcjach, zwłaszcza ci, którzy czują się powołani do małżeństwa. Wciąż zachęcam ludzi, by zaryzykowali wzięcie udziału w tej wspaniałej przygodzie, po której życie już nigdy nie będzie takie samo.
Andriej Kowalenko SVD
Tekst za: „Wieści ze Wschodu”