W drodze, siedząc bez ruchu w rikszy, zmarzłem okrutnie, zaproponowałem więc rikszarzowi zamianę miejsc. Bardzo się temu sprzeciwiał, a kiedy wreszcie go uprosiłem, natychmiast spowodowałem wypadek, skutkiem czego wraz z rikszą i jej właścicielem znaleźliśmy się w rowie. Na szczęście ani nam, ani pojazdowi nic groźnego się nie stało.
Na drugi dzień po tej nocnej eskapadzie musiałem w akademiku wysłuchać umoralniających nauk niektórych gorliwych polskich kolegów na temat dobrego prowadzenia się porządnych studentów. Po informacji o tym, że byłem na pasterce ich zapał do pouczania mnie i nawracania na naukowy światopogląd jeszcze się wzmógł, ale bez skutku. Moje wyprawy do kościoła stały się regularne.